Czytasz
Ulotne chwile zamienia w obrazy poetyckie –  recenzja Barbary Górnickiej-Naszkiewicz tomiku „W cieniu słów” Jolanty Marii Dzienis

Ulotne chwile zamienia w obrazy poetyckie –  recenzja Barbary Górnickiej-Naszkiewicz tomiku „W cieniu słów” Jolanty Marii Dzienis

Jolanta Maria Dzienis wydała w grudniu 2022 roku tomik poetycki „W cieniu słów”. Podlaska poetka zaprasza w nim do swojego wewnętrznego świata utkanego z ulotnych chwil zaklętych w osobliwe wiersze.


Jolanta Maria Dzienis to poetka związana z redakcją Podlaskiego Seniora i portalem Poeci w Sieci. Swoją twórczość zaczynała nieśmiało publikować pod pseudonimem Ismogena. Dziś jej dorobek stanowią setki utworów publikowanych w różnych mediach (prasa, portale, tomiki zbiorowe) oraz cztery tomy własnych wierszy. Kunszt poetycki i osobliwa optyka patrzenia na świat sprawiły, że poetka wielokrotnie zdobyła znaczące miejsca w konkursach literackich. Rokrocznie jest nagradzana podczas gali konkursu „Srebro nie złoto”, a niektóre jej wiersze przetłumaczono w Brazylii na portugalski i na język Indian Kaingang.

Pasję tworzenia zaszczepiła w niej babcia, która tworzyła z wnuczką obrazy. To ona rozkładała swoje sztalugi w malowniczych miejscach Suwałk oraz jego okolic i uchwycała ich piękno. Mała Jola nie potrafiła malować farbami, ale od zawsze lubiła bawić się słowem. Teraz – zamiast pędzlem – doskonale posługuje się obrazami poetyckimi, co widzimy w najnowszym tomiku „W cieniu słów”.

Tomik składa się z pięciu rozdziałów podyktowanych odmiennością form i treści. W pierwszym pn.  „W zaklętym kręgu codzienności” Jolanta Maria Dzienis zaprasza nas do rymowanego świata marzeń, snów i rozmyślań ulokowanych w jej „małej ojczyźnie” – na Podlasiu. Tu czas biegnie inaczej, a każdy moment jest impulsem, by napisać wiersz. Poetka potrafi zainspirować się letnim deszczem i sierpniowym wieczorem, bo dostrzega piękno ulotności chwil. To, co dla każdego człowieka wydaje się zwyczajne, dla niej stanowi podstawę do zagłębienia tajemnicy świata i filozofii życia. Granice między jawą i snem czy wspomnieniem łatwo się zacierają. I choć wszystko przemija, jedno pozostaje niezmienne –przyroda, która żyje swoim życiem. Jest delikatna, piękna i krucha, a jednocześnie nieskończona i potężna.

„W białej krainie słów” – kolejny rozdział – to zbiór wierszy białych. Tym razem autorka otwiera przed nami swoje zakamarki pamięci. Wspomnienie babcinego kubka, kwiatów nad Czarną Hańczą, smaku i zapachu ziemniaków w mundurkach – te i inne urokliwe obrazy, malowane epitetem i synestezją, przywołują beztroskie dzieciństwo. Są także świadectwem tego, że szczęście tkwi w prostocie, małych gestach i codzienności. Autorka znów daje wyraz swojej pokory wobec potęgi natury, bez której nie ma życia. Reminiscencja kreuje świat miniony i miesza się z teraźniejszością. „Raj utracony” na zawsze pozostał w pamięci i wraca, kiedy tylko poetka sięga po pióro. A robi to z radością, lekkością, zawsze głosząc afirmację życia. Czytelnik odnosi wrażenie, że chłonie ona cały (mikro)kosmos natury wszystkimi zmysłami, by zaklinać w poezję to, czego w pędzącym świecie nie zauważamy…

„Akrostychy” to z kolei popis umiejętności literackich ujętych w poetycki schemat. Poetka uważnie dobiera słowa i bawi się nimi. Jakby miały być kluczem do rozwiązania zagadki.  Odnajduje sens życia podczas jesiennego dumania, a wśród drzew echo przypomina jej nieznane tajemnice. Przyroda znów triumfuje.

Na oddzielną uwagę zasługują „Kartki z kalendarza”. W tym rozdziale motywem przewodnim jest ludzkie życie wpisane w cykl pór roku. Obrzędy doroczne i święta to dla niej okazja do refleksji nad bogactwem folkloru bliskiego jej sercu Podlasia. W wierszach uwzględniła tradycje wigilijne i wielkanocne, a nawet stworzyła współczesne noworoczne winszowania. Są tu też wiersze pisane na różne okazje, m.in.: urodziny, imieniny, stulecie parafii w Paranie. Każdy powód jest dobry, by napisać wiersz!

Tomik zamykają „Przekomarzanki”, czyli dialog poetycki zainicjowany wierszem „Bugenwilla”. To wymiana poetyckich ripost między Jolantą Marią Dzienis i Wojciechem Więckowskim, poetą podlaskim. Klasyczne trzynastozgłoskowce zaskakują humorem i lekkością, nieoczywistymi skojarzeniami. Dialog ten autorzy zaprezentowali podczas finału konkursu „Srebro nie złoto” przed szeroką widownią. Każdy, kto zna Jolantę wie, że potrafi ona nie tylko świetnie pisać, ale również wspaniale interpretować głosowo z właściwym sobie wdziękiem i melodią. To dopiero była uczta poetycka!

Bogaty w formy i treści tomik Jolanty Marii Dzienis można podsumować jako manifest pięknego życia. Apoteoza codzienności sprawia, że poetka z łatwością zamienia ulotne chwile w osobliwe wiersze. Obrazy poetyckie, które roztacza przed czytelnikiem, są plastyczne i sugestywne, pokazują jej niezwykłą wrażliwość artystyczną i dojrzały warsztat. Świadome posługiwanie się środkami literackimi i językowy obraz świata dają wyraz zatopienia autorki w innym wymiarze. Kiedy Ismogena tworzy, odrywa się od rzeczywistości, by żyć w tytułowym cieniu słów…

Z serdecznymi gratulacjami dla Autorki
Barbara Górnicka-Naszkiewicz

 

 

 

 

 

 

 

Przewiń do góry
Skip to content