Czytasz
Anna Radziukiewicz o tomiku Józefa Zenona Budzińskiego „Słyszę słowem”

Anna Radziukiewicz o tomiku Józefa Zenona Budzińskiego „Słyszę słowem”

Poezja

W języku duszy

Poezja to język duszy, to doskonałe narzędzie budowania relacji między ludźmi. Bo poezja wychodzi z serca, z duszy. Nie może więc kłamać. Jest na swój sposób czysta. Tak jak Prawda „zawsze czysta”.

To nie moje słowa, to Józefa Zenona Budzińskiego, głęboko przemyślane i przeżyte, słowa autora dziesięciu tomów wierszy.

Mieszka w Grajewie, w domu otoczonym bujnym ogrodem. Warszawa, w której spędził długie lata, męczyła go. Może powodowała stan, o którym w wierszu pisze: „Pogubiłem się / w tym / labiryncie / biznesu / gdzie Boga / nie ma / i człowiek / przestał istnieć”. A może gdzie „Zagubiona prawda / wygięta kłamstwem / trwa”.

Jednak trwa! Bo Budziński szuka Prawdy w swojej poezji i szuka Boga. W dokumencie filmowym o nim, zrealizowanym przez Dominika Sołowieja w serii „Poeci w sieci” mówi: „Kocham przyrodę i kocham Pana Boga”. Dodaje, że najważniejsza jest relacja: Bóg, drugi człowiek i ja. I kiedy zbudujemy tę relację, wszystko stanie na swoim miejscu i będziemy szanować drugiego człowieka, przyrodę i siebie.

W domu ma ponad cztery tysiące książek. Wiele z nich z dedykacjami od ich autorów. Ostatnie tworzą swoisty krwiobieg żywych relacji między ludźmi.

Budziński czyta książki. Sięga po nie nieustannie, pozostając w żywym dyskursie z ich autorami, którzy go nieraz zachwycają, albo inspirują – „podpowiadając” myśl poetycką.

Mówi, że z książką zaprzyjaźniła go mama. Gdy miał pięć lat, nauczyła go czytać. Książka była ciągle w domu obecna. Mamie zresztą poświęcił cały odrębny tom wierszy  „Z serca” (2018). A w tomie, który zechcę właśnie przybliżyć, ostatnim, „Słyszę Słowem”, jest piękny wiersz „Mamo”:

Kim jesteś
Mamo
czułością
kołyską
wspomnieniem
biciem serca
napojem życia
z Twojej piersi
Kim jesteś
Mamo
o poranku
przyszyta jak
fastrygą do świata
Kim jesteś
Mamo
trwająca w
głębi mojej
duszy
z losem
jak palcem
na wodzie
pisanym

Czytanie poezji i w ogóle literatury, zaczęło się właśnie od mamy.

Dlaczego o tym tomie piszę i czytam poezję Budzińskiego? Bo jest mi bliska. Bo dotyka tych samych strun i tematów, o których sama piszę, tyle że w sposób niedoskonały, nawet nie prozą, a w zwykłych artykułach, przemycając w jakiś sposób prawdy religijne – uniwersalne i ponadczasowe.

Poeta nie potrzebuje długich i nudnych artykułów. On jak w błyskach przekazuje nam Prawdę, której doświadczył. A może go dotknęła? I nawet jeżeli go w jakiś sposób olśniła, to nie mogło to nastąpić bez synergii z Bogiem. I nie mówię tu tylko o studiowaniu mnóstwa książek. Mówię o modlitwie, o zachwycie nad stworzeniem, o stawieniu pytań o ostateczność, o kres, o pokorę poety.

To wszystko wyziera z ostatniego tomiku.

O pokorze: W jednym wierszu stwierdza: „Nie prowadzę / rozmów / z wykrzyknikami”. I tę cichość poezji się czuje. Nie ma w niej buntu, sprzeciwu, pretensji do Stwórcy, czy kogokolwiek o źle urządzony świat, o ból w nim, o cierpienie, o wojny. A przecież to wszystko, podniesione nieraz do bluźnierstwa, niosła w sobie polska poezja romantyczna. Romantyzm minął – powiecie. Nie, on zakorzenił się głęboko w polskiej duszy.

Ale jak jest z tą duszą Budzińskiego? – Kocham prawosławie – kiedyś mi powiedział, nabożeństwa w cerkwi, kulturę Wschodu. W tym tomiku jest choćby wiersz podpisany 06.01. 2020, Wigilia Bożego Narodzenia w Cerkwi. W nim pytanie, czym jest śmierć – strachem, czy poczuciem zmarnowanego życia. Na zakończenie wspomnianego dokumentu, zrobionego przez Sołowieja, Budziński czyta wiersz o archimandrycie Gabrielu, napisany 25 listopada 2018 roku, czyli w dniu pogrzebu archimandryty.

Ale to nawet nie tematyka wierszy ale ich cichość, pokorność, zapatrzenie w cud Bożego stworzenia, czyni je tak bliskimi nam, prawosławnym. Poeta słucha Boga w ciszy: „Cichy dzwon / usłyszał Bóg / Cichy wody toń / usłyszał Bóg / Cichy płacz / usłyszał Bóg / Cichą modlitwę / u… B…” – schodzi do zupełnego szeptu poeta. By nie wypłoszyć modlitwy, którą nawet drobna myśl potrafi zdmuchnąć? Albo inny wiersz „Nocą”: „Nocą słucham / ciszy / serenady gajów / Nocą słucham / muzyki / ballad liści / Nocą słucham / oddechu / ciszy / stwarzającego / Boga”.

Przyjrzyjmy się jednemu tylko wersowi „stwarzającego Boga”. XVIII-wieczni, wyrośli z kultury Zachod,u deiści, mówili o Bogu jako o wielkim architekcie, który stworzył świat, ale go porzucił. Stąd później tak obecna w filozofii i twórczości zachodniej nuta samotności człowieka, porzuconego przez Boga, doprowadzająca wręcz do nihilizmu i rozpaczy. U Budzińskiego jest Bóg stwarzający, czyli ciągle obecny. Oto swoiste wyznanie poety: „Twoje oblicze / wstrząsnęło / moim życiem”. Albo to wyrażenie swojej małości wobec Boskiej wielkości: „Drżącym głosem / jak liść osiki / wołam / że Jesteś / i Jesteś / Nieśmiertelny”. I znów ta sama małość własnego „ja” w wierszu: „Jestem / jak samotny / liść / wędrujący po ziemi / różnymi drogami / pośród śmieci / szukam swego / końca / jesieni”. A jeszcze wyraziściej wyrażona została w strofach: „Zasiewam / w sobie wiele / Ubolewam / nic nie wyrasta”, albo w innym wierszu „(…) ja zaś na / kartkach papieru / zostawiam / świadectwo / niemocy”.

Jakże daleko w tej twórczości od pojmowania siebie, czy powiedzmy poprawniej, podmiotu lirycznego, jako bożka, pełnego pychy, któremu wszystko wolno i który stwarza sam siebie i swoje światy. Tymczasem Budziński pokornie wzywa:  „Ulepiłeś mnie / z prochu ziemi / jak dzban / ja wypełniłem /wodą / Przemień mnie w wino”.

Jakże ograniczona jest moc człowieka w porównaniu z wszechmocą Boga – jest dzbanem nie przez siebie ulepionym i tylko Stwórca może napełnić go szlachetnością (winem).

Józef Budziński pisze o Chrystusie, który przysiadł w kapliczce na skraju ogrodu i czeka na światło duszy, patrząc na ulicę, o Prawdzie, która jest „zawsze czysta”, o ziemi co „otula prochy / jak matka”, o ziemi, która jest diamentem na dłoni Boga, ale i o ludziach co ”ukoronowali / ozłocili / judaszowe / srebrniki”.  I to zapewne do nich adresuje pierwszy wiersz tomu:
Kim jesteś
Ty z mrocznej katedry
z przestrzeni nieznanej
osądzający
tłoczący głosy
niewiary
Kim jesteś
wymawiający Jego imię
grzebiący życie
za życia
Kim jesteś
niosący nienawiść
Jak brzmi imię
apogeo
komuś poddany

Poeta najwyraźniej stroni od tłoczących głosy niewiary, niosących nienawiść. On stwierdza:

Chrystus
I jest prawdą
I jest życiem
Moją
Twoją
Drogą Życia
Poeta ma swoje hobby. Będziecie zdumieni – spotkania i rozmowy z ludźmi starymi! Zrozumiecie je bardziej, gdy przeczytacie wiersz:

Starość
to czas
na utratę słuchu
żeby usłyszeć
Głos Boga
Starość
to czas
na utratę mowy
żeby usłyszeć
głos duszy
Starość
to czas
na samotność
żeby odnaleźć
siebie

Budziński nie jest stary. Niedawno skończył 60 lat. Ale najwyraźniej zawczasu i starannie przygotowuje się do momentu, kiedy „duch opuści ciało”, niczym wschodni mnisi.

Poezję Budzińskiego przekładano na rosyjski, białoruski, ukraiński, esperanto, angielski. Ale najważniejszym jej językiem jest język duszy.

Anna Radziukiewicz

Józef Zenon Budziński, Słyszę Słowem, Białystok 2022, ss. 92

poeciwsieci.pl

 

 

 

 

 

 

 

Przewiń do góry
Skip to content