Czytasz
Trzecia nagroda w VIII Konkursie Literackim im. Anny Markowej

Trzecia nagroda w VIII Konkursie Literackim im. Anny Markowej

Kapituła VIII Konkursu Literackiego im. Anny Markowej przyznała trzecią nagrodę, w wysokości 500 złotych, Wiktorii Korzun (godło: Astra), uczennicy III Liceum Ogólnokształcącego im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Białymstoku, za utwór prozatorski pt. (nie)Czuć 2020.

,,(nie)Czuć 2020’’

Poruszanie powiekami stało się czynnością ciężką i świadomą. Niegdyś budząc się rano, powieki otwierało się mimowolnie, chociażby po to, aby wyłączyć budzik. Dziś, kiedy usłyszała jego dźwięk nie otworzyła ich. Leżąc na boku, zaczęła poruszać ręką po pościeli, aż jej palce napotkały zimny ekran smartfonu. Wyłączyła alarm pewnym ruchem. Nie musiała na niego zerkać. Na pamięć znała układ przycisków i ikon. Odblokowała urządzenie i nadal nie unosząc powiek, dotknęła kolejnego skrawka ekranu. Do jej uszu dotarła fala dźwięków przychodzących wiadomości.

Otworzyła oczy.

Na ekranie pojawiło się mnóstwo konwersacji ze znajomymi, z którymi nie widziała się od miesięcy. Zanim zamknięto ich w domach spędziła z nimi cudowne chwile. Dzięki kilku osobom nudne lekcje wydawały się ciekawsze, a na przerwach nie brakowało tematów do rozmów. Mieli wspólnych wrogów i sojuszników – wspólne życie.

Przewracając się na bok sprawdziła godzinę. Miała sporo czasu. Piętnaście minut to doskonały czas, aby pokonać niezwykle wyczerpującą drogę z łóżka do biurka. Wyciągnęła ręce, rozciągając się. Głośno ziewnęła, a w oczach pojawiły się łzy. Przez ciecz dostrzegła zielony kolor, tam, gdzie powinien znaleźć się jej nadgarstek. Pomrugała kilkukrotnie. Gdy wyostrzył się jej wzrok zielona plamka przybrała wyraźniejszy kształt. Dotknęła cienkiego sznureczka z zamiarem potarcia go. Był to jej codzienny rytuał, podczas którego na jej usta wpływał delikatny uśmiech.

Lekcje fizyki nigdy nie należały do jej ulubionych. Dzisiejsza miała być jednak inna. Nauczyciel zlecił im wykonanie projektów. Z tego powodu wszyscy trzymali torebeczki z materiałami. Siadając w ławkach, już głośno rozmawiali na temat pracy.

– Zaczniemy chyba od zrobienia gwiazd – stwierdziła jedna z jej przyjaciółek. – Później zrobimy kule.

Robienie makiety Układu Słonecznego wydawało się czasochłonne, ale efekt końcowy powinien być zniewalający. Sporo motywacji dodawało otrzymanie dobrej oceny, tym bardziej, że zbliżała się połowa semestru i każdy chciał zdobyć jak najlepszą.

– Po co nam zielona włóczka? – zapytała wyciągając przedmiot z jednej z torebeczek. – Zielony nie jest nam potrzebny.

– Musiałam wrzucić przez przypadek – oznajmiła właścicielka przedmiotu. – Nie wiem, możesz ją gdzieś obwiązać dla zabawy.

Wzruszyła ramionami. Ucięła kawałek i przywiązała go na grzejnik obok ławki. Następnie powtórzyła czynność, prosząc przyjaciółkę o podanie ręki. Każda z nich otrzymała wyjątkową pamiątkę. Sentymentu dodawał jej fakt, że była to jedna z ostatnich, normalnych lekcji.

Odetchnęła głęboko. Początkowo utrzymywanie kontaktu było wyjątkowo proste. Łączyli się na kamerkach wieczorami i rozmawiali tak długo, aż oczy nie zaczynały im się same zamykać. Polubiła te chwile. Dzięki nim nie bała się zamknięcia. Nadal czuła, że ma bliskich, tylko trochę dalej niż wcześniej. Z czasem emocje zaczęły opadać. Codzienne rozmowy i plotki zamieniły się w głuchą ciszę na długie godziny. Z kilkoma osobami nie utrzymywała stałego kontaktu, a ich konwersacje były pełne zdjęć zeszytów, podręczników i krótkich wiadomości ratujących skórę podczas odpowiedzi.

Kolejne powiadomienie.

Od dawna nic się nie zmieniło. Kolejne wiadomości, kolejne prośby o wczorajszą pracę domową z polskiego. Szczerze? Nie miała ochoty tego czytać. Suche pytania o samopoczucie nie niosły za sobą żadnych emocji, zadawane były dla zasady, aby ukryć, że interesują ich tylko kolejne kartki do przepisania. Zastrzegali się, że nie rozumieją, czy też nie zdążyli. Prawda była taka, że im się po prostu nie chciało. Wszyscy stali się leniwi.

Zamknęli nas we własnych pokojach, czego się spodziewali? Produktywność już wcześniej nie była naszym atutem, a teraz nie istniała. Lekcje to obowiązek do zaliczenia. Nieważne co robisz, możesz NIC, ale być trzeba. To się liczy. Pusta obecność, gdy wszyscy stwarzają pozory, że jest normalnie jednocześnie wiedząc, że to kłamstwo. Młodzi nie widzą nic oprócz monitora oraz stosu książek na biurku. Nikt przecież nie wyjdzie z własnego pokoju, tym bardziej kiedy na zewnątrz jest temperatura minusowa, a miejsca dotychczasowych spotkań zbierają kurz.

– Wstajesz? – do pokoju weszła jej rodzicielka. – Zaraz zaczynają się lekcje a ty jeszcze w łóżku! Wstawaj, miałaś przestać się spóźniać! – pomachała nerwowo głową i ściągnęła kołdrę z córki. – Nie chcę więcej słyszeć, że opuszczasz lekcje!

Jej też miała dość.

Przewróciła oczami. Matka tak szybko jak weszła, tak wyszła, zostawiając otwarte drzwi. Prychnęła pod nosem. Przecież to oczywista sprawa! Kiedy otwiera się drzwi to wychodząc, należy je zamknąć. W jej przekonaniu był to oczywisty brak poszanowania jej przestrzeni. Będzie musiała ją o to upomnieć. Może tym razem rodzicielka nareszcie zrozumie jej prośbę.

Dźwięk kolejnej wiadomości.

Zwlekła się z łóżka i szybkim ruchem ręki zatrzasnęła drzwi. Jeszcze przecierając oczy, podeszła do komputera i włączyła urządzenie. Opadła na fotel, obracając się w stronę ekranu. Zalogowała się na zajęcia i oparła brodę na złożonych dłoniach. Przymknęła powieki. Z głośników rozniósł się głos nauczycielki, która zaczęła sprawdzać obecność. Słysząc swoje imię, nie odezwała się. Kobieta po drugiej stronie ekranu zaczęła dopytywać się o jej stan. Dziewczyna jednak trwała dalej w jednej pozycji, tak jakby składała swoje prośby w stronę nieożywionej materii.

Niech mnie coś wybawi od… wszystkiego… i wszystkich.

Wiktoria Korzun

 

 

 

Zobacz też

 

 

 

 

Przewiń do góry
Skip to content