Słyszę słowem – to tomik poezji, na który z ekscytacją czekałam z dwóch powodów. Pierwszy – to ciekawość wyjątkowej twórczości Józia. Drugi powód – tomik między innymi jest mnie dedykowany. W życiu otrzymywałam różne prezenty, kwiaty, czekoladki… ale podarunek, jaki ofiarował mi Józio, jest doniosły, nawet jeżeli muszę podzielić go na trzy.
Zenek – bo tak czasem się do niego zwracam – od początku naszej znajomości dał się poznać jako osoba wyjątkowa, tak samo, jak wyjątkowe było pierwsze spotkanie z jego poezją w sztabińskiej bibliotece. Trwało ono dość długo – jedynie późna pora zmusiła do jego zakończenia. W rozmowach wspominamy tamto spotkanie, może nie ze względów poetyckich, ale tak osobowo – bo Józio za każdym razem przywołuje obecną na nim śp. Helenę Kozłowską i jej śmiejące się oczy. Wspomina osobę, która była dla mnie bardzo bliska.
Czas przejść do jego poezji…, bo taki też był zamysł napisania tej recenzji – miałam podzielić się wrażeniami po przeczytaniu wierszy zawartych w tomiku „Słyszę słowem”. Jak na człowieka bardzo wrażliwego przystało, znów pisał pod wpływem myśli i nastroju. Odniósł się do Tego Najważniejszego, czyli Boga i wieczności, Matki – która jest już tylko wspomnieniem. Napisał o przemijaniu i sensie istnienia.
Ja zatrzymuję się przy wierszach tych najkrótszych, ale jakże wymownych. Już same porównania, takie wydawałoby się oczywiste, dają mi do myślenia.
„Zgarbiona prawda
Wygięta kłamstwem
Trwa”
Ilu z nas przekręconą prawdę nazwałoby „zgarbioną” lub „wygiętą kłamstwem”? Albo, że – „Ziemia to diament na dłoni Boga”.
Pisze też – „Planeta Ziemia jest więzieniem życia”, a on – „Jak samotny liść wędrujący po ziemi różnymi drogami pośród śmierci szuka swojego końca jesieni”, albo „przytula twarz do ciemności – oddziela duszę od ciała”. W jego poezji można dopatrzyć się tęsknoty za wiecznością. Ziemia nie jest dla niego miejscem życia, ale odosobnienia. Miejscem, które chciałby opuścić, ponieważ zagubiony uważa, że nie ma tu Boga, a człowiek w porównaniu z nim – nic nie znaczy.
Józiu – dziękuję za to, że odczuwasz potrzebę twórczego wyrażenia siebie, dzielenia się swoimi myślami i uczuciami. Dobrze, że „Powaliłeś swojego anioła stróża na kolana i zacząłeś pisać wiersze”. Jestem Ci za to wdzięczna i pewnie nie tylko ja, ale też całe grono Twoich przyjaciół. Jesteś człowiekiem niezastąpionym i wszystkim nam bardzo potrzebnym.
–
Małgorzata Ostrowska